13 sposobów, jak być szczęśliwym tego roku

     Nowy rok to dla wielu z nas nowy start i idealny okres do postanowień. Pod wpływem zasypujących nas zewsząd motywatorów mamy w zwyczaju na nowo brać życie w swoje ręce, od początku stawać się panami swojej rzeczywistości, praktykować dobre nawyki, wyrzekać się uzależnień i maksymalnie eksploatować każdy dzień. Bierzemy na siebie coraz to nowe obowiązki, ale rzeczywistość wcale nie wygląda tak kolorowo. Już od samego początku los rzuca nam kłody pod nogi. Siłownie są pełne amatorów, którzy po miesiącu rezygnują z wszelkiej aktywności fizycznej. Na ulicach widać ludzi, którzy brodzą coraz to szybciej w śnieżnych zaspach, stymulując bieganie, natomiast ze sklepowych półek częściej znikają zdrowe produkty, które później zalegają w lodówce. 
        Nie zrozumcie mnie źle. Nie mówię, że postanowienia noworoczne są złe, ale na pewno nie są odpowiednie dla mnie. Dlaczego? Pewnie dlatego, że ja co chwilę mam nowy start. Co chwilę masę pomysłów jak urozmaicić i ulepszyć swoje życie. Rzadko kiedy też trzymam z góry ustalonych schematów. Nie potrafię wytrwać w jednym postanowieniu przez okrągły rok. Wolę jeden miesiąc poświęcić na coś, by w kolejnym skupić się na czymś innym. Taka już jestem i nie twierdzę, że brak wszelkich postanowień jest wadą. Po prostu nie ograniczam się co do "schudnę do lata" i nie zamykam się w sztywnych ramach "codziennie wieczorem napiszę posta". Zamiast tego wolę "nie przytyję do studniówki", czy "napiszę książkę". 
       Tak więc moi kochani nie mam żadnych postanowień, a przynajmniej żadnych noworocznych. Piszę tego posta siedząc pod kocem w piękny zimowy wieczór. Obok mnie stoi kubek z herbatą (szósty już tego dnia), a na talerzyku leży kawałek pierniczka i ogryzek z jabłka. Jest już wieczór, ale mam na dziś jeszcze w planach napisać dwa listy do Sary i Madzi. Dziewczyny serdecznie pozdrawiam, a ja tymczasem zabieram się tworzenia listy siedemnastu sposobów na to, żeby rok 2017 móc zaliczyć do naprawdę udanych!


     Bo widzicie...postanowień jako takich nie mam, ale fajnie by było nakreślić sobie w głowie małe wyznaczniki, które przybliżą mnie do pełni szczęścia, sprawią że za ich sprawą poczuję się spełniona i że z mojej twarzy nie zniknie uśmiech. Tych wyznaczników miało być 17, bo przecież rok 2017, ale koniec końców zabrakło mi pomysłów... No to lecimy z koksem!

Pozytywne myślenie przede wszystkim - podobno ludzie są na tyle szczęśliwi, na ile sami uważają się za szczęśliwych. Ja mam skłonności do uzależniania swojego szczęścia od ludzi i losu zdarzeń, ale prawda jest taka, że tylko ode mnie zależy poczucie mojej szczęśliwości. Już nie chcę więcej czekać i patrzyć na to co zrobią inni, uzależniać swojej pozycji od otoczenia, ani nie chcę poddawać się losowi. Pora wziąć życie w swoje ręce. Czy jestem szczęśliwa? Tak! Mam wspaniałe życie, które wygląda, tak jak chcę, żeby wyglądało. Mam przy sobie wspaniałe osoby: niezastąpionych przyjaciół, na których mogę liczyć i ukochanego chłopaka, który rozumie mnie jak nikt inny, wspiera i całuje najlepiej na świecie! Mam fajną rodzinę, dach nad głową i nigdy pustą lodówkę. Mam plany na najbliższą przyszłość i marzenia do zrealizowania. Mam wiarę, że mogę osiągnąć wszystko, bo świat stoi przede mną otworem i mam przy sobie ludzi, których kocham i z którymi chcę spędzić życie.

Życie staje się łatwiejsze, kiedy na twarzy gości uśmiech - czasem ciężko uśmiechać się przez łzy, czasem taki uśmiech może być odebrany jako fałszywy. Ale czy to istotne? Najważniejsze, żeby nie poddać się przygnębieniu. Uśmiech to naturalny kosmetyk i tajna broń zarazem. Uśmiechnięte osoby mają łatwiej w życiu. Łatwiej zawierają nowe znajomości i łatwiej rozwiązują konflikty. W szkole, w pracy, w urzędzie, w domu. Czemu nie mielibyśmy się uśmiechać zawsze i wszędzie? Z każdej nawet najpoważniejszej sytuacji można przecież wyjść obronną ręką, zamieniając ją w żart.   

Kontroluj swoje emocje - z tym u mnie bardzo ciężko... Nie ma co ukrywać, że bardzo często poddaję się emocjom i pozwalam żeby przejęły kontrolę nad moim zachowaniem. To między innymi poprzez bodźce zewnętrzne z mojej twarzy znika uśmiech. Daję sobie wmówić, że nie zasługuję na szczęście, podczas gdy tak naprawdę niczego mi nie brakuje. Musze więc postarać się dużo bardziej panować nad emocjami. Co prawda nie ode mnie zależy jak odbiorę pewne sytuacje, czy co poczuję w związku z czymś, ale mam znaczący wpływ na swoje myśli i dalsze działania. Inna sprawa to to, że emocji nie można tłumić w sobie. Lepiej wygadać się komuś bliskiemu, czy nawet wygarnąć co na sercu leży, niż izolować się w czterech ścianach, by zakopać smutki, które prędzej, czy później i tak wyjdą na jaw, tylko że z podwójną siłą. 

Nie ukrywaj strachu, smutku, płaczu... - to też jest potrzebne, bo gdyby nasze życie składało się tylko z tych pozytywnych chwil, po pewnym czasem przestalibyśmy je dostrzegać. Człowiecza natura tak już ma. Szybko się przyzwyczaja i myśli, że coś jej się należy, dlatego też te negatywne emocje są dobre, ale! Nie można się im poddawać. Strach jest całkowicie naturalną emocją, która zazwyczaj przed czymś nas powstrzymuje. Studzi nasz entuzjazm i szerzej otwiera oczy. Boimy się o wiele spraw i rzeczy. Czasem samo wyjście z naszej strefy komfortu sprawia, iż grunt pod nogami staje się chwiejny. Dlatego też mam zamiar poszerzać swoją strefę komfortu. Chcę zdobywać nowe doświadczenia, chcę próbować nowych rzeczy i poznawać inne aspekty rzeczywistości. 
Smutek bardzo często osłabia moją chęć do życia. Kiedy jestem smutna, nie potrafię zabrać się za nic produktywnego. Najchętniej przeleżałabym cały dzień w łóżku. O dziwo w takim stanie nie potrafię też zasnąć. Dlatego też muszę wziąć się w garść i uczucie smutku niwelować od razu. Są na to dwa sposoby. 
a) wejść między ludzi 
b) wypłakać się w ramiona bliskich - więc płacz. Mówią, że płacz oczyszcza duszę i faktycznie coś w tym jest. Łzy też nie są złe, a wręcz bardzo często zaraz po nich przychodzi wytchnienie. Pozwalają na chwilę zamyślenia, melancholii, a nawet swojego rodzaju wyciszenie. 

Bierz na klatę, co przyniesie los - nie łatwo jest zaufać przypadkowi, ale że ja w przypadki nie wierzę, a raczej w cudowną opatrzność, która niezawodnie steruje moim życiem, co mi szkodzi zaufać tej opatrzności nieco bardziej niż dotychczas? Los jest co prawda nieobliczalny i zsyła na ludzi wiele niespodzianek, ale czy nie o to w tym wszystkim chodzi? Podobno każdy jest kowalem swojego losu. A i owszem! Nie mogę tym słowom zaprzeczyć, bo i ja mam pewne plany, pewne wyobrażenia, do których dążę, ale jednocześnie nie mogę całkowicie polegać tylko na sobie. Wypadki, czy to dobre, czy to złe, chodzą po ludziach, więc pora zacząć stawiać im czoła. Do odważnych świat należy!

Przejmij kontrolę nad swoim życiem - chyba już najwyższy czas przeciąć pępowinę, którą byłam opatulona od dnia narodzin, aż do teraz. Myślę, że koniec szkoły będzie idealną okazją żeby w końcu stać się choć trochę bardziej zaradnym, żeby samodzielnie zacząć podejmować ważne decyzje i w miarę możliwości zacząć żyć na własny rachunek. Z pewnością będzie to przełomowy krok i niekoniecznie prosty do pokonania, ale zamierzam zrobić wszystko, co w mojej mocy, by tą rewolucję przeprowadzić do końca. Liczę się z tym, że nie będzie łatwo.

Naucz się czegoś nowego - to postanowienie już teraz mój ukochany wprowadza w życie, zakładając na moje stopy ogromne buciory i splatając moje nogi deską, na której uczy mnie swobodnie się poruszać. Otóż snowboard. Nigdy nie pomyślałabym, że dam się na to namówić, a jednak! Nie będę mówić, że mi się spodobało, bo jeszcze pewnie milion razy zmienię zdanie, ale jest całkiem nieźle. Już przeżyłam pierwsze chwile zwątpienia i złości, a to dopiero początek. Postanowiłam jednak, że się nie poddam. Może za rok tchórz Monika odwiedzi stok? Kto wie?

Rozwijaj swoje pasje - czyli pisać, pisać, pisać! Nie ważne czy to będą listy, wypracowania do szkoły, posty, czy opowiadanie mojego autorstwa. Najbliższy rok mam zamiar spędzić, skupiając się tylko nad tym.

Nie odbieraj wszystkiego osobiście - zdarzają się czasem sytuacje, które pomimo że nie dotyczą nas bezpośrednio, w jakiś sposób nas dotykają. Przykład? Moim ulubionym kolorem jest niebieski, ale koleżanka powie, że nienawidzi niebieskiego i teoretycznie nie powinno mnie to ruszać, bo każdy ma swoje zadanie, swoje gusta i nie to ładne, co ładne, ale to co się komu podoba, prawda? Jednak pomimo tego, że ja to wiem, mogę poczuć się urażona. Tak działa nasza podświadomość i pora nauczyć się z tym walczyć. Nie powinniśmy odbierać wszystkiego osobiście, bo jeżeli ktoś mówi o sobie, to w przesłaniu tym wyraźnie zaznacza, że ta kwestia nas nie dotyczy.

Naucz się odpoczywać - chyba każdy z nas wie, co to jest aktywny wypoczynek i czym różni się od typowego leżakowania przed telewizorem. Ja i TV już od dawna się nie przyjaźnimy, ale prawda jest taka, że mój "aktywny wypoczynek" przeradza się w pracę, bo co jak co, ale linia pomiędzy tymi pojęciami jest bardzo cienka. Więc zamiast wypoczywać, ja zamieniam się w robota. Chcę robić wszystkiego więcej, szybciej i lepiej. Dlaczego? Bo jeśli nie dam z siebie wszystkiego, mam wrażenie, że marnuję swój czas. Muszę nauczyć się z tym walczyć i bez wyrzutów sumienia poświęcać uwagę każdemu aspektowi życia. Nie tylko pracy.

Są rzeczy ważne i ważniejsze - niestety nasza doba ogranicza się do 24 godzin. Jeśli odejmiemy 7 godzin snu i średnio 8 godzin, które musimy poświęcić na szkołę i pracę oraz przeciętnie 2/3 godziny na domowe obowiązki, zostaje nam zaledwie garstka czasu, który możemy poświęcić własnym sprawom. Znając życie ów spraw jest od groma i nie da się wszystkiego ogarnąć w jeden dzień, tydzień, miesiąc, rok... Ale! Są rzeczy ważne i ważniejsze. Nie będę może poruszać tutaj tematu mojej hierarchii wartości. bo sedno tego tematu kryje się w rzeczach całkowicie przyziemnych: hobby, matura, codzienność. Które z tych  powinnam postawić na pierwszym miejscu, żeby reszta nie ucierpiała? 4 miesiące z hakiem czeka mnie egzamin dojrzałości, do którego w ogóle się nie przygotowuję, a chyba powinnam już zacząć. Pasja jest dla mnie ważna, ale zazwyczaj spychana w kat przez szkolne i domowe obowiązki. A codzienność? To chyba ona pochłania najwięcej mojego cennego czasu, ale nie da się funkcjonować bez oddechu, bez przerw na posiłek, bez prysznica, czy bez załatwiania spraw z urzędu.
Nie da się całkowicie poświecić jednej sprawie, żeby nie zwariować. Dlatego trzeba odnaleźć w sobie złoty środek i nie odczuwać poczucia winy, że nie zostałam w domu i nie uczyłam się na sprawdzian z matmy, podczas kiedy miałam okazję odwiedzić rodzinę, spotkać się z chłopakiem, pogadać z koleżanką, czy kiedy poczułam naglącą wenę twórczą. Są rzeczy ważne i ważniejsze.

Uwieczniaj ważne chwile - od dziecka prowadzę pamiętnik i to właśnie tam zapisuję większość ważnych dat, istotnych wydarzeń lub po prostu miłych sytuacji, które warto po latach będzie sobie przypomnieć. Zazwyczaj pod koniec każdego roku wracam do moich zapisków i w przeciągu kilku chwil potrafię przewertować pamięcią wszystkie wyjątkowe wydarzenia. Również zdjęcia stanowią świetną pamiątkę i źródło wspomnień, dlatego mam zamiar gromadzić ich jak najwięcej!

Doceniaj to, co masz - a mam bardzo wiele. Aż przyjemnie zdać sobie sprawę z własnego bogactwa. Miłość - ta jedyna niezastąpiona, prawdziwa, szczera, szalona, namiętna, porywająca i nie dająca o sobie zapomnieć, która napędza cały mój świat i sprawia, że mam ochotę żyć! Pasja - pod tym słowem kryje się wiele, ale najwspanialsze jest to, że mam możliwość rozwijania jej, uczenia się i doskonalenia swoich zdolności! Książki - bez nich szary nudny wieczór byłby tylko szarym nudnym wieczorem... Kawa z przyjaciółmi - czyli beztroski czas, który mogę spędzić w wyśmienitym towarzystwie i z mnóstwem uśmiechu! Listy - tyle kontaktów, tyle znajomości i tyle radości z otrzymania przesyłki! Plany - czym byłoby życie bez planów na najbliższą przyszłość? Spontaniczność jest fajna, ale kiedy staje się regułą życia, nie jest już spontanicznością. Planów mam mnóstwo. Wielkimi krokami zbliża się moja studniówka. Później trzeba będzie przygotować się mentalnie na koniec szkoły, trzeba będzie zdać maturę i niepewnym krokiem wejść w dorosłość. Co dalej? Najdłuższe wakacje w życiu, które jednocześnie wiążę nadziejami z pracą. A to wszystko po to, by spełniać swoje marzenia!  

3 komentarze :

  1. Wspaniałe sposoby!
    Życzę udanego roku! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystko bardzo fajnie napisane i z całą pewnością się zgadzam! Ostatnio zauważyłam, że nie warto tłumić w sobie emocji. Myślałam, że sama sobie poradze z sytuacją, a wyżalenie się koleżance nic nie da. Otóż nic bardziej mylnego! Bo to właśnie ona pomogła mi skierować się na właściwe tory. A usmiech? Czasem u mnie znika, wtedy sobie mówię, że "nie mam żadnego powodu,aby się uśmiechać". Może to i błędne myślenie, ale myślenie przecież można zmienić.

    OdpowiedzUsuń
  3. kontrolowanie emocji to coś, nad czym pracuję, i na razie nie zawsze mi się udaje. w każdym razie w 2017 zamierzam być szczęśliwa ;) i jest to ogólna myśl, a nie postanowienie noworoczne. mam do nich podobny stosunek, jak Ty. zdarza mi się coś postanowić i zaczynam realizację natychmiast. Nowy Rok to tylko wymówka dla niezdecydowanych ;)

    OdpowiedzUsuń

1 komentarz tutaj = 1 komentarz na Twoim blogu!
Dziękuję ♥

Create your space © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka