A więc... Dzisiejszy dzień był spoko i co ważniejsze jeszcze się nie skończył! Na angolu mieliśmy lekcje z praktykantem i było super. Nie dość, że ciacho to jeszcze dobrze tłumaczy. Mogłabym mieć z nim lekcje już do końca. Na fizyce doświadczenie zostało przeniesione, a z geografii facet nie poprawił sprawdzianów, więc mi się upiekło. Coś czuję, że nie najlepiej mi poszło. Tylko na polskim dostałam dwie tróje. A myślałam, że będzie lepiej. Cóż, życie.
Za to niezawodna przyjaciółka przyszła do mnie po lekcjach i poprawiła mi humorek. Śmiałyśmy się, wspominając wygłupy z wakacji. Jutro natomiast kończę godzinę wcześniej, bo nie ma biologii. Jupi! Jest za to powtórka z angielskiego. Niestety pana praktykanta nie będzie...
Lecę się uczyć.
See you later, dudes ;)
haha wspominanie z najlepszą przyjaciółką jest pro :D <3 :D
OdpowiedzUsuńno i po to są przyjaciele, by rozweselać :)
OdpowiedzUsuńdziękuję kochana!:) mmm lubię przystojnych praktykantów haha :D
OdpowiedzUsuńWłaśnie przyjaciele, ja też tak mam : )
OdpowiedzUsuńKochani oni są : *
nigdy nie miałam praktykanta na ang ;o
OdpowiedzUsuń