- Zmierz sobie gorączkę.

  - 38 i 2 - powiedziała mama.
  - Dziwi cię to? Od tygodnia mam zmienną temperaturę. Jestem zmiennocieplna. - dodałam po chwili z błyskotliwym uśmiechem.
  - To jest tak na zmianę. Raz 37, następnie spada do 36 i rośnie do 38. Zbieraj się do lekarza. Tak nie może być.
  - Do lekarza? Znowu? Mam już dość tego przestarzałego knypka. (tak na marginesie to ze wzajemnością).
  No ale mama była nieugięta. Musiałam wstać z mojego wygrzanego, wręcz przepoconego łóżka, zjeść śniadanie, na które wcale nie miałam ochoty i po raz kolejny jechać z tatą do ośrodka zdrowia. Śmierdzi tam  niemiłosiernie dezynfekcją, jak to w takich publicznych miejscach bywa. Nie cierpię tego zapachu, ale tak naprawdę jest on najprzyjemniejszą rzeczą jaką można w takim miejscu doświadczyć.
  Szybko się zarejestrowałam i usiadłam w poczekalni. Jakiś bardzo gruby pan z długimi włosami kasłał wielce donośnie. Jego flegmatyczny kaszel rozchodził się po całym pomieszczeniu jak echo. Doktorek jednak szybko go przyjął, oszczędzając mi wsłuchiwania się w ten kaszel. Lekarz dość długo trzymał go w swoim specjalistycznym gabinecie. Ludzi schodziło się coraz więcej i prawie wszyscy zasmarkani, zakatarzeni i nie wiadomo co jeszcze :D Następną osobą miałam być ja. Doktorek mnie woła, więc wchodzę.
  - Pani Monika. - mówi
  - Tak własnie.
  - Była pani w piątek u mnie.
  - Zgadza się.
  - I co?
  - I kazał mi pan przyjść dzisiaj jeżeli temperatura nie spadnie mi do niedzieli. Nie spadła więc jestem.
  - Nie spadła? - i tu takie mega zdziwienie - Przecież to już będzie prawie tydzień od tego jak zaczęła pani gorączkować.
  - Tak, wiem. Ale nie spadła.
  - Nie możliwe.
  - Ależ owszem, panie doktorze.
  - Proszę wyjść, poprosić pielęgniarkę o termometr i zmierzyć temperaturę.
  Wyszłam bez słowa. Powiedziałam pielęgniarce o co kaman. Temperaturę mierzyłam pięć minut a żeby z powrotem wejść do gabinetu, czekałam pół godziny. W końcu doktorek po raz kolejny wywołał moje nazwisko. Pokazałam mu termometr a jego gały prawie że wyleciały z orbit i rozbiły się na na wielkich, okrągłych okularach. Jednakże uwierzył mi. Standardowo przebadał mnie i przepisał jakieś leki. Tym razem antybiotyk.
  - Jak się nie poprawi, proszę przyjść jeszcze raz w piątek.
  No jasne, że wpadnę pomyślałam...  

10 komentarzy :

  1. jej, świetne *.* muszę nadrobić poprzednie notki ;D
    zapraszam do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie znoszę zarozumiałych lekarzy. XD Zdrowieej i to jak najszybciej~~

    http://dorota-nevergiveup.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P.S Dzięki ! bardzo miło że spodobał się ci nowy wygląd. ^^

      Usuń
  3. Oj jak ja nienawidzę takiego czekania :/

    OdpowiedzUsuń
  4. Pięknie piszesz na prawdę. Uwielbiam to co tutaj robisz i jak to robisz. Potrafisz wywołać tak wspaniałe uczucia. Kocham Cię dziewczyno! <3

    Chciałabym zaprosić Cię do siebie, ponieważ na blogu pojawił się nowy post. Byłabym wdzięczna gdybyś mnie odwiedziła :)

    pozdrawiam, justinabathels ♥

    OdpowiedzUsuń

1 komentarz tutaj = 1 komentarz na Twoim blogu!
Dziękuję ♥

Create your space © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka