Jaka to oszczędność czasu zakochać się od pierwszego wejrzenia

Lubię długie deszczowe wieczory, takie jak dzisiejszy. Mogę wtedy bezkarnie cały dzień spędzić w łóżku z ulubioną książką. Wpuszczać chłodne powietrze do dusznego pokoju, wsłuchiwać się w bębnienie deszczu za oknem i wpatrywać się, jak pojedyncze krople spływają po szybie. Lubię myśleć, wspominać, zastanawiać się. Późnym wieczorem zejść do kuchni na kolację i zamienić kilka zdań z mamą, przekomarzać się z bratem i na koniec dnia życzyć im wszystkim dobranoc. A później znów wrócić do pokoju, zasiąść na fotelu z laptopem, założyć grube skarpety, otulić się ciepłym kocem i pozwolić słowom płynąć. Ogarnia mnie wtedy przyjemny spokój. Pewność, a może bardziej przekonanie, że wszystko jest, jak należy. Że tak miało po prostu być. Że los nas na chwilę rozdzielił, byśmy później już zawsze mogli być razem. I tęsknię. I czekam. I wiem, że już wkrótce Cię zobaczę.


Nie do wiary, jak szybko płynie czas. Wczoraj mali, dziś dorosły świat.  


   Pamiętasz, jak się poznaliśmy? Ja niestety jak przez mgłę. Byliśmy wtedy dziećmi i umknął mi ten moment pośród wielu innych, cudownych. Pamiętam tylko, że intrygowała mnie Twoja osoba. Kiedy koledzy opowiadali mi o Tobie, nie wiedziałam jeszcze, kim jesteś. Znałam Cię tylko z opowiadań. Dopiero później się zjawiłeś. Taki niepozorny, miły, wychowany, kulturalny, inny niż wszyscy. Znałeś tam już chyba każdego, tylko nie mnie. Przywitałeś się po raz pierwszy, obdarzając mnie ciepłym, szczerym uśmiechem i tak miało pozostać aż do teraz. 
    Ile lat minęło od tego czasu? Pięć? Sześć? Sporo. Pamiętam, jak za każdym razem, kiedy spotykaliśmy się w gronie znajomych, ściskałeś moją dłoń i trzymałeś ją, jakby była najcenniejszym skarbem. Pamiętam, jak biegłeś w moją stronę z otwartymi ramionami, podczas kiedy ja prawie przejechałabym Cię rowerem. Skąd mogłeś wiedzieć, że nie mam hamulców… Pamiętam, jak patrzyłeś na mnie uroczo znad telefonu, rysując moją karykaturę, a kiedy zapytałam, jaki lubisz kolor, odpowiedziałeś romantycznie, że sraczkowaty. Pamiętam, jak wmawiałeś mi, że skądś mnie już znasz i że byłeś u mnie w nocy – ha chciałbyś! Patrzyłeś wtedy  na mnie znacząco, ale prawda była taka, że znaliśmy się zaledwie kilka dni. Pamiętam, jak jeździliśmy na wycieczki rowerowe i jak bez celu przesiadywaliśmy na placu zabaw. Pamiętam nasze nocne rozmowy na gg. Pamiętam, jak mnie komplementowałeś. Słowa były wtedy takie ważne.
   Różnie to było. Przez dwa wakacyjne miesiące widywaliśmy się codziennie. Spędzaliśmy razem większość  wieczorów, ale wraz z końcem wakacji znikałeś, by pojawić się znowu za 10 miesięcy. Tak zostało ustalone z góry i nie staraliśmy się tego zmienić. Mimo wszystko zawsze siedziałeś w mojej głowie. Gdzieś w podświadomości zawsze o Tobie myślałam, zwierzałam się przyjaciółkom z naszych wakacyjnych przygód i tego, że do Ciebie wzdycham. Czekałam z utęsknieniem na wakacje, bo wiedziałam, że wtedy się zobaczymy, ale poza tym nie robiłam nic. Niewiele mogłam. Nie wiedziałam jak nawiązać kontakt. Nie znałam Cię za dobrze. Prawdę powiedziawszy, nie wiedziałam o Tobie nic konkretnego.



    Nadchodziły kolejne wakacje. Kolejna szansa. Zaprzepaściłam ją już na starcie. Odwróciłam się do świata plecami, udając, że jestem szczęśliwa. Nie byłam. Zgodziłam się spędzać czas z kimś innym, kiedy tak naprawdę ciągnęło mnie do Ciebie. Co mnie podkusiło? Nadal nie wiem. Chyba uwierzyłam, że nie mam u Ciebie szans, że Twoje serce należy już do kogoś innego, więc postanowiłam dać sobie spokój. Te dwa miesiące spędziliśmy osobno. Może raz się spotkaliśmy. Przypadkowo. Ja byłam na spacerze z koleżanką, ty też. Nie przypominam sobie, żebyśmy rozmawiali. Twoja towarzyszka zapytała mnie tylko  „I jak Ci się układa z chłopakiem?”. „Dobrze” odpowiedziałam, ale to nie była prawda. Kłamałam, bo od samego początku układało się źle. W ogóle się nie układało. Jak mogło się układać, skoro nadal siedziałeś mi w głowie? Nigdy nie byłam w nim zakochana. Nie wiem nawet, czy go lubiłam. Po trzech miesiącach z pewnością znienawidziłam. Napisałam do niego list. Mam go do dzisiaj, bo nawet nie znałam adresu. W sumie to niewiele o nim wiedziałam… Cichy był i skromny. Jeśli już coś mówił, to o ekonomii albo plątał wizję naszej wspólnej przyszłości z wypominaniem mi najmniejszych wad. List zawierał słowa przeprosin i wytłumaczenie, dlaczego nie chcę z nim dłużej być. Niemniej jednak sprawa szybko rozwiązała się sama. Nie musiałam nawet patrzyć mu w oczy. Sam ze mną zerwał - jak uważa. Przez gg. I tak oto stałam się najszczęśliwszym człowiekiem pod słońcem! Jak ja się wtedy cieszyłam wolnością! Uśmiech nie schodził mi z twarzy! Mogłam robić, co chciałam; mówić, co chciałam; zachowywać się, jak chciałam i przyjaźnić się, z kim chciałam! Mogłam być sobą, mogłam zachowywać się dziecinnie i nikt mi tego nie wypominał. Tak zachłysnęłam się poczuciem niezależności, że przez pewien czas byłam świecie przekonana, że chłopak nie jest mi do niczego potrzebny. Miałam wypaczony obraz typowego faceta. Każdy był dupkiem i frajerem! 


Co serce pokochało, rozum nigdy nie wymaże


   Zaraz potem znowu pojawiłeś się Ty. Wróciły wszystkie wspomnienia. Uczucia uderzyły we mnie z podwójną siłą. Bałam się pakować w 'kolejne bagno', jak to niegdyś nazywałam. Pewnego jesiennego, deszczowego dnia razem z przyjaciółką wychodziłam z biblioteki z naręczem książek. Poznałam Cię od razu. Przyjechałeś sprzedawać orzechy? Głowy nie dam… Rozmawiałeś z naszym kumplem, od razu zauważył Twój uśmiech na mój widok. Kolejne przypadkowe spotkanie, ale że nie wierzę w przypadki, nazwę to przebłyskiem nadziei. I staliśmy tak w czwórkę na zimnym powietrzu. Rozmawialiśmy, wygłupialiśmy się, jak zawsze. Spotykałam Cię tak rzadko, ale tyle radości mi przynosiłeś!
    Takich spotkań ‘w drodze’ mieliśmy jeszcze kilka. Był wieczór, kiedy poszłam odprowadzić koleżankę do domu. Mieszkała daleko, ale miałam dużo czasu. Zbliżały się wakacje, w szkole już żadnej nauki. Wolne wieczory, istny raj dla ucznia. Więc poszłyśmy. Po drodze dołączył do nas kolega. Chciał mi towarzyszyć, cobym nie musiała wracać sama do domu. Pożegnaliśmy koleżankę i razem z kolegą ruszyliśmy w drogę powrotną. I nagle się pojawiłeś! Z początku myśleliśmy, że to 'Anitka na swoim niebieskim rumaku', ale kiedy zdjąłeś kask, nie było wątpliwości, że rumak należy do Ciebie. Moja radość na Twój widok nie miała końca! Co prawda nie rozmawialiśmy zbyt długo, ale obydwoje pamiętamy szczegóły. Ty, że miałam na sobie niebieski polar, a w ręce niosłam zeszyt do niemieckiego. A ja, że podziwiałam Twój uśmiech, kiedy kolega opowiadał o swoich miłosnych podbojach.



    Zaczęły się kolejne wakacje, a wraz z ich nadejściem dałam sobie słowo, że tym razem musi się udać. Jeśli nie, dam sobie z Tobą spokój. Już nie myślałam o związku, jak o czymś, co może mnie przytłaczać. Bałam się jedynie, że możesz okazać się kolejnym chłopakiem, któremu nie spodoba się moje prawdziwe ja. Ale Ty byłeś inny. Słuchałeś mnie uważnie jak mało kto. Nie krytykowałeś, nie chciałeś nic we mnie zmieniać. Ba! Patrzyłeś na mnie, jakby wokoło nic się nie liczyło. Traktowałeś dobrze, nie oczekując niczego w zamian. Krępowało mnie z początku zainteresowanie moją osobą. Nie do tego byłam przyzwyczajona, ale z czasem nauczyłeś mnie, że nie liczy się wiek, ani płeć. Że jesteśmy równi. Ogromną radość dawało mi przebywanie w Twoim towarzystwie. Zachłysnęłam się Tobą i z każdym dniem chciałam więcej. Nie liczyły się już plotki, o twoim domniemanym zauroczeniu inną osobą. Wiedziałam swoje i dążyłam do spełnienia swoich celów. Nie udałoby mi się, gdyby nie Ty... 

   Czytałam ostatnio nasze stare wiadomości. Człowiek by się uśmiał z głupot, jakie wtedy przychodziły nam do głowy. Dwuznaczne rozmowy, śmiałe podteksty. To wszystko było wtedy takie ważne. Podpuszczaliśmy się nawzajem. Sprawdzaliśmy teren, ale byliśmy zbyt nieśmiali, aby wyjść ze skorupy żartu i zacząć rozmawiać poważnie. Żadne z nas nie chciało zrobić tego pierwszego kroku. Baliśmy się odrzucenia, więc wygodniej było rozmawiać bez zobowiązań. Tak się jednak złożyło, że pierwszy krok zrobiliśmy razem. Jakby na trzy, cztery. 
    Był cudowny wieczór, kiedy siedzieliśmy razem w moim ogrodzie, na betonowym tarasie. Lekko skrępowani, ale wtuleni w siebie, małymi kroczkami coraz bardziej się do ku sobie zbliżając. Na początku niepewnie łapałeś mnie pod rękę. Delikatnie gładziłeś moją dłoń opuszkami palców. Później stopniowo i powolutku otwierałeś moje zaciśnięte palce, aby wplątać je między swoje. Dopiero na końcu obejmowałeś mnie ramieniem. Siedzieliśmy tak blisko siebie, że stykaliśmy się kolanami. Ogrzewałeś moje dłonie, bo były zimne, ale nie wiedziałeś jeszcze, że one zawsze takie są. Ja opierałam głowę na Twoim ramieniu i tak siedzieliśmy w blasku gwiazd, słuchając zabawnych opowieści naszych kolegów. Oni byli gdzieś obok, a w centrum wszechświata liczyłeś się tylko Ty. Nie do opisania jak się wtedy czułam, chociaż wiele wtedy było niedomówień. Kim dla Ciebie byłam? Co znaczyłam? I kim Ty byłeś dla mnie? Jeszcze sami tego nie wiedzieliśmy.



  Pamiętam jak trzy lata temu, w sierpniową noc siedziałam na parapecie, wypatrując spadających gwiazd. Wypatrzyłam ich kilka, ale mi wystarczyłaby jedna. Zażyczyłam sobie wtedy miłości od tej jedynej osoby. Pewnego dnia ta moja spadająca gwiazdka postanowiła pomóc mi spełnić moje marzenie i popchnęła w odpowiednim kierunku. Spotkaliśmy się tam gdzie zawsze. Sami jak chyba jeszcze nigdy przedtem. Zaproponowałeś spacer. Miałam Ci coś do powiedzenia. Szliśmy wiec i rozmawialiśmy tylko, a ja miałam cholerną ochotę Cię przytulić, złapać za rękę, dotknąć, chociażby małym palcem u stopy. Bóg tak chciał, że nagle na naszej drodze stanął nieznajomy, nieco podchmielony starszy mężczyzna.
   - To twoja dziewczyna? – zapytał.
   - Tak. – odpowiedziałeś, a mi nic nie było więcej do szczęścia potrzeba!


     I pomyśleć, że wydarzyło się to zaledwie trzy lata temu. Byliśmy trochę dziećmi, jedną nogą w dorosłym życiu. Oszalałam na Twoim punkcie, co sam zresztą stwierdziłeś, czytając mój pamiętnik. Nie myślałam o przyszłości ani o tym, co będzie… Chciałam być z Tobą tu i teraz! Wtedy nawet nie przypuszczałam, że mogę być jeszcze bardziej szczęśliwa. Ale to, co się wtedy wydarzyło, to zaledwie początek naszej pięknej historii…

14 komentarzy :

  1. Ile razy opowiadasz mi tą historię brzmi ona magicznie :*
    W tym dzisiejszym, wyjątkowym dniu życzę wam wszystkiego. Kłótni, które kończą się całusem, wpatrywania się w gwiazdy w swoim ramionach, spacerowania przy wschodzie i zachodzie słońca, masę miłości, która i tak jest wam zbędna, bo macie ją w nadmiarze i żebyście zawsze byli razem, bo dzięki wam zaczęłam wierzyć w prawdziwą miłość, która jest pomimo wszystko.
    Trzymajcie się cieplutko :*

    Wasza Iza

    OdpowiedzUsuń
  2. sraczkowaty ♥
    jej, bardzo ładna historia. życzę mnóstwo szczęścia!
    chyba każda dziewczyna przechodziła przez okres "każdy facet to dupek" :D

    OdpowiedzUsuń
  3. ciekawie się czytało, taka pierwsza miłość nastolatki, czekałem tylko na moment w którym napiszesz, że to Twoje zauroczenie było błędem, nie przyszedł ten moment no i dobrze dla Ciebie

    OdpowiedzUsuń
  4. 3 lata to już na prawdę sporo. Osobiście powiem, że póki co, żaden facet jeszcze ze mną tyle nie wytrzymał. Etap o treści "każdy facet to dupek" chyba przechodziło wiele dziewczyn. Ważne, żeby jednak dać komuś szanse. Bardzo przyjemna i miła historia. Wygląda na to, że od wielu lat się znacie, ale nie zawsze mieliście ze sobą taki częsty kontakt. Życzę dużo szczęścia i jeszcze wielu lat razem ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeju, cudowna historia! Uwielbiam Twój sposób pisania. Niemniej jednak serce mnie boli na '10 miesięcy osobno'. Boże, nie wiem czy bym wytrzymała. Tak czy inaczej cudowna opowieść. Dużo miłości! <3
    Buziaki!
    smile-for-me-beautiful.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. to z tego co widzę to sierpień należy do nas haha :D 3 lata to sporo i na pewno to zwiazek na dłużej, bo nie jest to banalna historia która zaczęła sie po 3 dniach znajomości i skonczyla od razu związkiem, musieliscie najpierw dojrzeć, tak jak ja i na pewno nam się to opłaciło :D/Karolina

    OdpowiedzUsuń
  7. Też niedawno obchodziłam trzecia rocznicę z moim chłopakiem... ;)
    Życzę Wam jak największej ilości niezapomnianych wspomnień, pełnych szczęścia i szczerego śmiechu, a w gorszych momentach życia- wytrwałości i jeszcze więcej miłości! ;)

    Zapraszam do mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Piękna historia. Bardzo przyjemnie mi się czytało. Na końcu nawet się uśmiechnęłam.
    Życze wszystkiego co sobie wymarzycie. Przede wszystkim cierpliwości do siebie i wyrazumiałości i żebyście każdego snia na nowo odkrywali swoją miłość :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Miło się czytało, uśmiechałam się i..życzę Wam wszystkiego dobrego!

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie wierzę w miłość od pierwszego wejrzenia :) Mój mąż, że tak powiem "wyjeździł" sobie miłość. Jemu bardziej zależało niż mnie, ale po czasie już nie mogłam bez niego żyć ;)
    Co do historii, czyta się super. 3 lata, to już kawałek czasu :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Hahah, nie wiem czy to dobrze, czy nie, ale w kij rozczulił mnie ten post. Przygotowałem się na smęcenie o miłości i dawkę nieszczęśliwej niepewności (jak to stety, niestety często bywa), a przeczytawszy pierwsze kilka linijek, zostawiłem Twój post, by przeczytać inne w zanadrzu, a najlepsze zostawić na koniec.
    Nie ma nic lepszego niż przejście w zażyłej relacji przez różne etapy, dorastania, czy zdobywania mentalnej dojrzałości. I to wszystko razem, dzień za dniem lub tydzień za tygodniem. Te etapy wcale was od siebie nie odpychały, a wręcz wspólnie je przeżywaliście (na to wygląda :D)
    I to jak o nim myślałaś tyle czasu, mimo, że kompletnie nie mieliście ze sobą kontaktu, a wasza znajomość była czymś istniejącym tylko z zasady bo za często nie rozmawialiście. Powolne poznawanie siebie i pozwalanie sobie na coraz większe śmiałości. Omaga, kończę, bo zaraz poczuję się totalnie zniewieściale.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  12. Cudowna historia! Życzę Wam niekończącego się szczęścia i dużo, dużo miłości :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Przepiękna historia... Chyba każda dziewczyna marzy o takiej miłości, o tym żeby spotkać swoją drugą połówkę tak wcześnie... Możesz się ze mnie śmiać, ale naprawdę się wzruszyłam - trzymam mocno kciuki za Was! :)

    OdpowiedzUsuń

1 komentarz tutaj = 1 komentarz na Twoim blogu!
Dziękuję ♥

Create your space © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka